Witajcie,
To truizm,
że rzeczywistość duchowa jest znacznie bardziej złożona niż ta fizyczna.
Truizm, a jednak jak to pojąć skoro otaczający nas świat rozciąga się od
bezkresnego mikrokosmosu po stale rozszerzający się z prędkością światła
wszechświat. W końcu, pewnie nie bez przyczyny mówi się o niej, że "ani
oko nie widziało, ani ucho nie słyszało".
Nie dziwmy
się więc, że w rzeczywistości duchowej popełniamy błędy, z których udało nam
się już wyrosnąć w rzeczywistości fizycznej - otaczającym nas świecie.
Wyobraź
sobie proszę dworzec kolejowy, mało czasu, mnóstwo osób, wiele pociągów,
prawdopodobnie uszkodzoną tablicę informacyjną i siebie, który masz (która
masz) dokonać wyboru.
Jeden
pociąg jedzie tu, inny tam. To, gdzie się udaje możesz odczytać na niewielkich
tabliczkach.
Dworzec
jakich wiele, pociągi i wsiadający do nich ludzie najróżniejsi.
Będziesz
patrzyć po wsiadających osobach, czy zadasz sobie trud czytania po tabliczkach?
;)
Góry,
jeziora, morze, inne miasta, ... automatyczna
rzeźnia, strefa działań wojennych, targ handlarzy organami, ... - do wyboru do
koloru.
Gdy
ostatecznie okaże się, że to nie ten pociąg pojedziesz do końca ("bo nie
wypada robić z siebie dziwaka", "bo wszyscy jadą") czy
przesiądziesz się na najbliższej stacji?
Jak trudno
jest czasem "tu i teraz" oddzielić dobry wybór od lepszego! Trudno?
To wyobraź
sobie siebie za 5 lat.
Jakie to
będzie miało znaczenie tam i wtedy? Mi taka "sztuczka" BARDZO ułatwia
wybór. Odsiewanie "bardzo pilnych spraw" od tych rzeczywiście
ważnych.
Tylko nie
zdziw się, gdy zmieniając pociąg na ten, który jedzie w Twoim (nie kogoś
innego) kierunku zamiast spodziewanych oklasków (choćby od najbliższych)
usłyszysz coś przeciwnego.
Dobre
wybory nie zawsze są przyjemne. Zwłaszcza tu i teraz.
I tu
dochodzimy do pokory.
Też masz
tak, że jak czujesz się duchowo źle to prawdopodobnie myślisz o sobie? ;)
Wiele
potrzeba pokory by zgodzić się na to, że
- jest się
w złym pociągu (czyli takim, który nie jedzie do "mojego celu")
- tu i
teraz nie jestem w stanie się przesiąść (muszę poczekać aż będzie kolejna
stacja)
- trzeba
działać dla innych zamiast roztkliwiać się nad sobą i swoim żalem nad rozlanym
mlekiem (choćby w tym "złym" przedziale, skoro tu właśnie jestem)
- czasem
trzeba zwyczajnie przeprosić
Wiele
potrzeba pokory by:
- przyznać
się do błędu
-
zrezygnować ze swojej woli i oddać Bogu czas i miejsce
- oddać
Bogu owoce swoje pracy pamiętając, że ostatecznie to On daje wzrost i do Niego
należą efekty posługiwania narzędziami, które sobie wybrał
- by być
wdzięcznym!
Ciężko jest
przestać zajmować się sobą ;).
Ucząc się
coachingu uczę się pokory...
Trzymajcie
się!