Szukaj na tym blogu

czwartek, 25 lipca 2013

Miłość jest nie fair

Dawno dawno temu spotkało się dwóch przyjaciół. Był wieczór, zamiast ogniska grzała czerwona tarcza słońca chowającego się za górami. Czekali.

 Źródło: http://www.deco-strefa.com.pl

Dopełniający szczęśliwą trójkę miał dołączyć do nich właśnie tutaj na przełęczy by razem przejść na drugą stronę pasma błyszczących w wieczornym blasku szczytów. Po co dwóch dorosłych facetów idzie na wieczór w góry, gdzie zamierzają nocować i po im ten trzeci? Otóż rzeczy czasem zdarzają się ponieważ potrzebne było by  się wydarzyły;)
W każdym razie słowa właściwie zaczęły płynąć same. Dialog? Raczej nie... po każdym zdaniu często mijało wiele minut, ale nikomu to nie przeszkadzało, posłuchajcie:

-Nie umiem o tego wyrazić bo kończą mi się słowa. To jest większe niż słowa, większe niż ja. Coraz bardziej czuję, że Miłość jest nie fair. Jest MIŁOŚCIĄ a więc bez granic znosi, przebacza,  pomaga życiu się kształtować - a wszystko dlatego, że zna WARTOŚĆ Tego, którego sami jesteśmy częścią.

Kiedyś przeczytałem fragment z "Minuta mądrości" De Mello, który bardzo wyrył się mojej pamięci:

"- Znałem studenta, który nigdy nie został matematykiem, ponieważ

ślepo wierzył odpowiedziom podanym na końcu podręcznika... a

odpowiedzi - jak na ironię - były prawidłowe." [strona 38]


Jaka ironia!! Nie chodzi o to by znać receptę, trzeba być receptą i do tego ciągle ją weryfikować, sprawdzać czy działa!!! A zwykle nie działa...


o. Pelanowski mówi, że upokorzenie (czy raczej stan, w którym je odczuwamy pod wpływem zewnętrznego zdarzenia) to narzędzie doskonalenia, które jak papier ścierny wygładza powierzchnię. Ma być gładka by nic nie mogło się do niej przyczepić i obciążyć ją. Nie chodzi o to by ran nie było , ale by pozwolić się im wygoić. By umieć się roześmiać z własnej niezdarności, którą szorstką - tak łatwo oblepić, obtoczyć jak kotleta w panierce.


Co innego poznać i iść z radością poznania dalej ku Słońcu, które leczy a co innego z wyższością z ciemnego kąta oskarżać to co Bóg oświetlił w Prawdzie swoją Miłością by osuszać i leczyć.


Co innego zapadać się w niemożności mając przed oczami niezmierną perspektywę a co innego docenić to co Bóg darowuje każdego dnia by się udawało i ucieszyć się tym z wdzięcznością Jemu Samemu.


Wyobraź sobie człowieka, który obierany jest po kolei z pychy, zmuszany do uległości a gdy już leży (siedzi przy stoliku) pogodzony z własnymi (nie)możliwościami przychodzi do niego kelner uśmiechając się radośnie (jak do dziecka, które się obraziło na siebie samo, że nie umie jeszcze sznurować butów). Kelner ma urodę włoską i twarz Jezusa. W jego oczach i uśmiechu można utonąć i pyta Cię jeszcze "na co właściwie masz ochotę bo jest wszystko - zgodnie z menu restauracji- nie z menu klienta"....


Miłość jest nie fair bo zawsze jest taka sama, bez względu również na nas. Rozbraja i przytula i dzięki Bogu za łzy, które obmywają serce.


On sam wie jak to jest.


"Któryś za nas cierpiał rany Jezu Chryste zmiłuj się nad nami"


Boże, który SAM OSOBIŚCIE przyszedłeś w Swoim Synu - Jezusie, który sam spróbowałeś każdego rodzaju bólu i upokorzenia, który dokładnie mnie rozumiesz, cokolwiek bym nie czuł i gdziekolwiek był ZMIŁUJ się nade mną czyli daj mi poczucie swojej obecności bym nie czuł się sam. Przecież jesteś ZAWSZE ze mną. Pomóż bym nie uciekał a jeśli nie dam rady bym jak najszybciej wracał. I dzięki Bogu, że największa jest Miłość.

- Miłość w chrześcijaństwie jest osobowa i dlatego pozostanie zawsze do końca nieodkryta, tajemnicza, jak człowiek, którego znasz już "x" lat. Tajemnicy nie da się zrozumieć, można ją przyjąć i pozwolić jako wartości zmieniać nasze życie, naszą codzienność.

-To w sumie dramat. Osobowa Miłość oznacza bowiem tęsknotę, która rośnie - póki nie odwrócimy od Niej swojej twarzy, i jeszcze bardziej gdy swoje oblicze od Niej odwracamy. Cudownie byłoby nieść z radością ten głód nie sięgając w zamian po podsuwane ochłapy. Cudownie byłoby szukać i odnajdować obraz wytęsknionej Osoby w tych, których spotykamy na co dzień - również w sobie i PAMIĘTAĆ o tym zawsze zamiast ... skupiać się na sobie, swoich rozczarowaniach, swoich odczuciach, swoich upadkach.

Dlaczego tak piszę? Kiedyś usłyszałem, że poszukiwanie a potem droga to podróż z mózgu do serca. Od kulawej "sprawiedliwości" do Żywej Miłości. Powoli dociera do mnie o co w tym chodzi. To smutne, że zamiast wdzięczności, radości i dziękowania pojawia się u mnie moja przerośnięta empatia (tak inne imię to pycha), do której nie dociera, że wszechmogący jest tylko Bóg.
Skąd się bierze takie poczucie "innym wolno a mi nie, gdybym ja to zrobił to by .... a tutaj robią to inni i jest to akceptowane"? Jest możliwość by to z siebie wyciąć czy jedyna droga to akceptacja "tu i teraz", dziękowanie Bogu za "tu i teraz" i zaufanie , że "On wie" i Kocha bo jest Miłością...

chyba sam sobie odpowiedziałem...


-myślę, że nie ma na ziemi takiej relacji, takich więzi w których człowiek czułby się do końca spełniony; we wszystkie wpisany jest jakiś brak. Ten brak powoduje tęsknotę, ta natomiast prowadzi na manowce, albo do Boga, który jest Pełnią, w którym nie ma braków. Można to przeżywać jako dar, który pozwala na dystansowanie się do tego, co tylko ludzkie. Nasza ojczyzna jest w niebie, nie na ziemi (Flp 3, 20).


Nie musimy sięgać po ochłapy miłości - Bóg Miłość przecież daje nam się cały (do końca ich umiłowałem). To że w ludzkiej kruchości nie zawsze potrafimy się na tę prawdziwą Miłość otwierać tak, jak byśmy chcieli, to zadanie na całe życie, nie na bieg krótkodystansowy. Tu nic się nie da przyspieszyć - można tylko godzić się i pozwalać sobie powoli dojrzewać; to jest właśnie ta najdłuższa podróż, tak to rozumiem. 


św. Paweł mówi, że wszystko mu wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Bóg jest w swojej miłości sprawiedliwy, nikomu nie wolno robić rzeczy, które nas niszczą, które oddalają od Boga i wprowadzają na do Egiptu. Jeśli ktoś chce tak postępować, prędzej czy później doświadczy spętania więzami niewoli ojca kłamstwa. Po co się parzyć? Zaufanie że są tylko dwie drogi i Bóg nam okazuje drogę szczęścia, co nam potrzeba więcej?


 Przypomniałem sobie te słowa, gdy przeczytałem:

24 Na cóż, powiedzcie, pozbawiać się tego,
za czym dusze wasze tak bardzo tęsknią?

26 Włóżcie kark wasz pod jarzmo
i niech otrzyma dusza wasza naukę:
aby ją znaleźć, nie trzeba szukać daleko*.
Syr 51


 *11 Polecenie to bowiem, które ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem. 12 Nie jest w niebiosach, by można było powiedzieć: "Któż dla nas wstąpi do nieba i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je". 13 I nie jest za morzem, aby można było powiedzieć: "Któż dla nas uda się za morze i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je". 14 Słowo to bowiem jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić.
 Pwt30



Chwała Panu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz