Szukaj na tym blogu

piątek, 23 grudnia 2011

Wesołych Świąt!


Witajcie raz jeszcze ;)

Tak to czas przedświąteczny więc i czas życzeń. Tak niedawno pisałem (rok temu;), że lubię pisać życzenia. Uśmiecham się, gdy teraz je czytam.
Pisałem rok temu, być może za rok też napiszę, i za dwa ;)

Bóg rodzi się każdego dnia, w każdym z nas, w Swojej Świątyni, zbudowanej mu przez Syna. Dlaczego tak trudno to odczuć?
De Mello pisze, że z Bożą obecnością jest jak ze snem. Jego piękno i wartość widzimy gdy się skończy;)

Jak bardzo jest to prawdziwe! Jak słodko jest wracać w Jego ramiona!

Życzę Wam Łaski doświadczenia i stałego doświadczania Bożych Narodzin i Jego obecności w swoim życiu na każdy dzień, bez względu na aktualną pogodę ducha (pogoda = stan atmosfery w danej chwili;) Niech On wypełnia Was po brzegi swoją radością. Dla Was samych i dla innych.

ROZWÓJ (za De Mello "Minuta Mądrości")

"Uczniowi, który skarżył się
na własne ograniczenie,
Mistrz powiedział:
- To prawda, jesteś ograniczony.
Czy jednak nie zauważyłeś, że możesz robić to,
co jeszcze piętnaście lat temu wydawałoby ci się niemożliwe?
Co się zmieniło?
- Zmieniły się moje zdolności.
- Nie. To ty sam się zmieniłeś.
- Czy to nie to samo?
- Nie. Jesteś tym, czym myślisz, że jesteś. Kiedy zmienił się twój sposób myślenia, ty sam się zmieniłeś.
"

Na nowy rok, życzę więc sobie i Wam zmiany myślenia o sobie. Niech w naszych magazynach rozbłyśnie jasne światło.
Nic już nie będzie takie samo. Nie wierzysz, przeczytaj Rdz 1, 1-5 ;)  [http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1]


Trzymajcie się!

czwartek, 22 grudnia 2011

O samoocenie raz jeszcze


Od jakiegoś czasu chciałem się z Wami podzielić pewnym obrazem odnośnie samooceny oraz przy okazji polecić kapitalną książkę.

Z samooceną jest tak, że jej potoczne rozumienie właściwie całkowicie rozmija się z prawdą. Człowiek o wysokiej samoocenie to nie zapatrzony w siebie egocentryk. A niska samoocena niekoniecznie oznaczać musi czerwony nos i zapuchnięte oczy.

Niska samoocena to generalnie mówiąc głębokie odczuwanie nieprawdy na swój temat.

Wyobraźmy sobie, że człowiek jest jak magazyn pełny różnych różności. Gdy samoocena jest niska w magazynie tym nie ma światła lub jest bardzo nikłe. Oznacza to, że człowiek po pierwsze nie wie kim na prawdę jest (lub ile jest warty), ale co ważniejsze musi polegać (i najczęściej polega) na zdaniu innych ludzi względem siebie.  To jak wpuszczanie ludzi z latarkami do swojego "magazynu". To w oczach ich świateł osoba z niską samooceną będzie szukać potwierdzenia swojej wartości.... bądź jej braku. Wpuszczać będzie ich tam bez liku albo też odgrodzi się grubym murem.

Osoba z wysoką samooceną to stan gdy w magazynie jest po prostu widno. Widzimy rzeczy fajne i te mniej fajne, takimi jakimi są, bez jednak oskarżania siebie za ten stan. Ponownie, ludzie wchodzić będą do naszego wnętrza ze swoimi latarkami (bo druga osoba to zawsze niewiadoma). Właściciel magazynu jest jednak niezależny od ich opinii. Inne osoby mogą poznać go częściowo. On siebie zna znacznie lepiej. Doskonale wie, że nawet potencjalne "rozczarowanie" będzie tylko zderzeniem wyobrażenia na temat magazynu w głowie gościa z rzeczywistością - a nie czymkolwiek co może mieć wpływ na właściciela.

Myślę sobie, że większość z nas ma problem z samooceną. Chcąc to w sobie zagłuszyć ścigamy się na zasadzie "kto ma więcej" lub "kto ma mniej" szukając potwierdzenia swojej wartości w oczach drugiej osoby.

Jeśli więc ktoś Cię swoim osądem krzywdzi lub chce ścigać się z Tobą ... puść go przodem. Nawet jeśli jest przy tym bardzo przykry zrozum, że dla Ciebie to chwila, on sam zaś musi ze sobą (i w tym stanie ducha) przebywać 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. W końcu każdy dzieli się tym co w obfitości płynie z jego serca;).

Myślę, że najwyższą samoocenę mają święci, jak św. Franciszek z Asyżu, o. Pio, wielu innych. Ich prostoduszność ....zachwyca.

Po co to piszę?

Byśmy się ucieszyli sobą! Właśnie teraz, tak niedługo przed Wigilią Bożego Narodzenia.
W końcu radość to pierwszy warunek świętości... wróć - chciałem napisać "pierwszy warunek normalności".


Trzymajcie się!
Michał

ps. polecam serdecznie książkę http://allegro.pl/listing.php/search?sg=0&string=minuta+m%C4%85dro%C5%9Bci
Zaraził mnie tymi cytatami najpierw Mateusz, potem Dominik - genialne! Właśnie w swojej prostocie;)

niedziela, 11 grudnia 2011

Przyjąć SŁOWO


Adwent jest takim czasem, w którym wiele osób odwiedza konfesjonał. Konfesjonał jest tak telefon do ukochanej osoby, gdy człowiek wie, że "dał ciała". Gdy rozmowa się rozpocznie - to już jak inny świat. Tylko, tak trudno wykręcić ten @#$% numer!

Bo co powiem?
Bo to kolejny raz!
Bo co to zmieni?
Bo skoro już sam się oskarżam i nie jest łatwo, kolejnego oskarżenia nie zniosę

Jak inaczej świat widać przed i już po przekroczeniu drzwi konfesjonału - Bóg nigdy nie oskarża.

"8 Pan jest łagodny i miłosierny,
nieskory do gniewu i bardzo łaskawy".  - to psalm 145

" Ty zaś, Boże nasz, jesteś łaskawy i wierny,
cierpliwy i miłosierny w rządach nad wszystkim." - to Księga Mądrości


To czym się ostatnio i teraz dzielę usłyszałem na rekolekcjach. Szczególnie uderzyło mnie słowo "CIERPLIWY".

Bóg MA rzeczywiście czas na wysłuchiwanie "77" razy tego samego. Nie ma przy tym rzeczy, których już wcześniej by nie znał, zanim je wypowiem.

Może więc to całe opowiadanie na spowiedzi to okazja bym TO JA SAM powiedział i USŁYSZAŁ co właściwie wyprawiam.

Bóg jest też miłosierny. Nie oskarża ale otacza opieką, LECZY.

To nie ja przyjmuję Go w Komunii Świętej. To On przyjmuje mnie. LECZY.

----------------------------------------------------------------------------
Żeby na prawdę zacząć przebaczać innym trzeba zacząć od siebie i przebaczyć sobie. Jak łatwo to napisać! Ale to co dla człowieka niemożliwe dla Boga jest możliwe.

Jak?

http://www.nonpossumus.pl/ps/J/

"12 Wszystkim tym jednak, którzy Je [SŁOWO]przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,"

Myślę sobie, że dziecko Boże nie ma problemu z przebaczaniem;) Obym więc to Słowo na prawdę przyjął, jak przyjdzie.

A czasu jest coraz mniej.

sobota, 10 grudnia 2011

Jeszcze dwa tygodnie


Każdy z nas doskonale wie, że Adwent jest czasem oczekiwania. Cóż bardziej normalnego? Całe życie na coś czekamy. Marznąc na przystanku, w kolejce do dentysty czy przed drzwiami urzędu skarbowego wezwani do złożenia wyjaśnień. Takie oczekiwanie nie kojarzy się zbyt dobrze, prawda?

Ale jest też oczekiwanie radosne, jak na urodzinowy prezent, na pochwałę od ważnej dla Ciebie osoby, na narodzenie dziecka, na nowe życie.

Na co / na Kogo -  właściwie czekam teraz?

Zostało dwa tygodnie!

Boże Narodzenie jest co roku. Łatwo się przyzwyczaić. Ludzie szybko nudzą się tym co znają, tym co jest ogólnie dostępne (lub takie się wydaje). A przecież to przychodzi Nowe Życie, Początek, ale i Koniec!

Wyobraźcie sobie dziecko w łonie matki, na dwa tygodnie przed narodzinami. Za 14 dni skończy się wszystko do czego było przyzwyczajone "całe swoje życie". Choć jeszcze o tym nie wie. A może przeczuwa?

Co ja czuję w tym Adwencie?

Rozpraszam się tysiącem WAŻNYCH SPRAW?

Wyobraź sobie, że zostało Ci jeszcze 14 dni życia, które znasz. Tu, na tym świecie. Jak chciałbyś / chciałabyś przeżyć te dwa tygodnie? Będziesz czekać na śmierć? A może będziesz czekać na nowe Życie? Kim jest dla Ciebie Ten, który przychodzi?

Modlimy się przecież "przyjdź królestwo Twoje". Życie na ziemi jest więzieniem, wielką, wymagającą szkołą czy może najlepszym ze światów, dla którego zrobimy i oddamy wszystko, byle tylko zostać tu jak najdłużej. Tak, siebie też?


Jak przeżyjesz te 2 tygodnie?

Tysiące rozproszeń - czy rzeczywiście masz czas by się rozpraszać? ;P

poniedziałek, 5 grudnia 2011

...


za oknem pada deszcz
i choć to słoty czas
napiszę sobie wiersz
o cieple, które masz

napiszę pośród słów
jak płatki letnich róż
poczujesz dotyk lnu
pomimo deszczu..
 znów

okna zamykać czas
by chronić ciepła dar
zasłonić suknem spraw
przy cafe, którą znasz

...
bo białe ściany
jak białe drzewa
błękitne okna
ta zieleń traw
choć ponad czasem
już się nie schowasz
idąc do światła
już mówisz TAK