Szukaj na tym blogu

wtorek, 11 grudnia 2012

WIEM


Kiedyś sobie marzyłem,
że kim to tam nie byłem
Upojony nieprawdą gubiłem chwile dnia
W amoku naprawiania
po tysiącu staraniach
upadałem odkrywając, że to wciąż nie ja
I ze snu wciąż zrywany
I w stanie świadomości
krzyczałem z rozpaczą dajcie mi spać
W marzeniach mych zamknięty
rzekomo nieulękły
A jednak to jest we mnie
I muszę już to dać

To we mnie samym światło dnia
wyrywa prawdę o tym co mam
uciekam od Niego nieustannie
odnajdzie mnie w najgorszym bagnie

Zacząłem zatem pisać
by słowem moja misa
karmiła wygłodniałe, wściekłe ja
Lecz samo tylko słowo
wkarmiając wciąż na nowo
nie pojmowałem głodu, ciągle sam
Latami się męczyłem
i pragnieniu przeczyłem
Nie czułem tego sercem
Choć już pukał ktoś
Pozwolił się odrzucić
pozwolił ciemność złupić
Bogaty w pustkę zapłakałem
to był On

To we mnie samym światło dnia
wyrywa prawdę o tym co mam
uciekam od Niego nieustannie
odnajdzie mnie w najgorszym bagnie


W najbliższym człowieku
otoczył bezpieczeństwem
i patrząc w oczy zapytał jak jest
I powiedziałem prawdę
o moim własnym bagnie
O mało nie umarłem, gdy odpowiedział WIEM
I wreszcie chylę głowę
całuję moją rolę
bez względu na to jaka jest
Nie wkarmiam komplementów
nie szukam już zamętu
bo w jednym krótkim słowie
mój Bóg odnalazł mnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz